Dziś
najbardziej szalona noc kończąca – mam nadzieję udany – 2015 rok. Kreacje już
gotowe, fryzury wymyślone, a kieliszki tylko czekają, by wypełniły się morzem
szampana. Ale chwileczkę! Czym byłaby udana impreza bez pysznego jedzenia? To
jedna z tych chwil, gdzie zazwyczaj stoły uginają się pod ilością jadła. Dlatego
dzisiaj postanowiłam sprzedać Wam jeden
z moich sprawdzonych przepisów na najlepszą sałatkę jaką kiedykolwiek
jedliście. Co prawda w kuchni przypominam bardziej Dorotę Wellman niż Magdę
Gessler, ale zapewniam Was, że na tej recepturze się nie zawiedziecie. Pamiętajcie
żeby każdego z wymienionych niżej
składników było jak najwięcej, najlepiej tyle, by starczyło na cały rok.
Jesteście gotowi? No to zaczynamy!
Składniki:
- Radość – w bardzo dużych ilościach, to podstawa naszego dania. Najlepiej pokroić i rozrzucać wszędzie tam, gdzie to możliwe – do pracy, wtedy, gdy szef nie patrzy zbyt miło, na uczelnię, bo kolejka do dziekanatu kończąca się przy automacie do kawy będzie przyjemniejsza, na przejściu dla pieszych, by innym się milej czekało i w sklepie, bo może następnym razem pani ekspedientka pozwoli wam być winnym tego grosika.
- Wdzięczność – wycisnąć jak najwięcej i polać obficie wszystko. To, że sąsiad robi remont o 7 rano, w czasie, gdy ty wolałbyś jeszcze chwilę poprzytulać się z Morfeuszem, bo słyszysz i masz gdzie spać. To, że spóźniłeś się na tramwaj i musisz biec na zajęcia zaczynające się za 5 minut, bo masz nogi, możesz biegać i ten pączek ze śniadania jakoś łatwiej się spala. I to, że akurat wyładował ci się telefon, bo możesz choć przez chwilę być offline i zagadać do tej pięknej dziewczyny siedzącej obok w autobusie.
- Wiara – posypać mocno każdą, nawet najmniejszą myśl. Że może jednak nie jesteś taki beznadziejny, skoro udało ci się trafić do kosza za każdym razem. Że po humanie nie skończysz w McDonaldzie, tylko będziesz kręcił świetne filmy, bo masz do tego ogromny talent. Że w końcu zdasz na to prawo jazdy, bo ostatnim razem wreszcie udało ci się nie wymusić pierwszeństwa.
- Szacunek – podobnie jak z radością pokroić i dodawać wszędzie. Do sąsiada z naprzeciwka, bo mimo tego, że tyle razy mu tłumaczyłeś, że Bronisław Komorowski to marionetka i szogun, on i tak na niego zagłosował w wyborach. Do Sebka z bloku obok – bo wiesz co się liczy - szacunek ludzi ulicy. Do twojego katechety, bo mimo tego, że świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że połowa klasy to gimboateiści to i tak ma odwagę mówić im o Bogu.
- Przebaczenie – dodać tam, gdzie czuć, że czegoś brakuje. Przebacz sobie, bo ostatniego wieczoru zamiast uczyć się na sprawdzian z pszyry, wolałeś grać w LOL – a, a teraz jest ci głupio bo tylko ty dostałeś pałę. Tej pani w tramwaju, która na miejsce gdzie ty mogłeś usiąść padnięty po WF – ie, postawiła swoje bardzo zmęczone reklamówki z Biedronki. Ojcu, bo obiecał, że pojedziecie na rowery w tą niedzielę, a teraz leży i ogląda telewizor.
W
każdej sałatce ważne są przyprawy. Nadają jej smaku i aromatu i sprawiają, że
wszystkie składniki łączą się w jedną całość i doskonale się uzupełniają. My do
tej potrawy potrzebujemy tylko jednego. Miłości. Tak więc bierzcie i sypcie ile
możecie, nie krępujcie się! Posypcie najpierw siebie, abyście wiedzieli, że w
sumie to całkiem fajni jesteście, no i jakoś tak głupio spędzać czas w
towarzystwie kogoś, kogo się nie lubi. Potem posypcie innych – niech też
poczują się wartościowi, ważni i potrzebni.
Pamiętajcie,
że wszystko razem musicie porządnie ze sobą wymieszać. Osobne też jest dobre,
ale wspólnie daje tak wyjątkowy smak i
aromat, że próbując raz, ciągle będziecie chcieli więcej.
Sałatka
zalecana każdemu. Bez glutenu, dietetyczna, dla wegetarian, mięsożerców,
pastafarian i wyznawców latającego potwora spaghetti. Składników spokojnie
wystarczy wam na cały rok, a może nawet na trochę dłużej. Tak więc nie
pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć wam smacznego. Besos!