Kiedy tylko pierwsze promienie wiosennego słońca zaczęły nieśmiało przeganiać zimę, razem z dzieciakami z podwórka pobiegliście na plac zabaw. Nie był supernowoczesny - karuzela była zardzewiała, mocno skrzypiała i trzeba było mieć dużo siły żeby ją rozkręcić. W piaskownicy było pełno butelek po piwie i psich odchodów, a zjeżdżalnia była połamana. No i była jeszcze huśtawka. Ona była najważniejsza.
Ta też nie była idealna. Duża, zardzewiała, miała małe siedzenie, a gdy za mocno się huśtałeś to cały jej szkielet się ruszał. Ale to nic. I tak każdy się do niej ścigał. Gdy tylko była wolna chwila biegłeś żeby chwilę się pohuśtać, odpocząć, pomarzyć. Były dwie rzeczy, które chciałeś zrobić na tej huśtawce. Po pierwsze chciałeś z niej zeskoczyć. To było relatywnie proste do zrobienia. Na początku był strach i obawa, że może ci się coś stać, ale chęć pokazania przed kolegami, że nie jesteś tchórzem była zdecydowanie silniejsza. Po kilku próbach udało się. Byłeś z siebie bardzo dumny no i co ważniejsze zyskałeś szacunek na podwórku.
Druga opcja była zdecydowanie trudniejsza. Za każdym razem, gdy siadałeś na huśtawce marzyłeś o tym żeby nogami dotknąć nieba. Codziennie przychodziłeś i próbowałeś tego dokonać. Gdyby ci się to udało nie tylko miałbyś szacunek kolegów, ale też inni - może nawet cała Polska - dowiedzieliby się o twoim wyczynie. Byłbyś pierwszym dzieckiem, które dotknęło nieba huśtając się. To byłoby niesamowite!
Mimo ciągłych niepowodzeń nie poddawałeś się. Przychodziłeś i starałeś się rozhuśtać jak najmocniej i jak najbardziej wyciągnąć nogi. Wszystko po to, aby dotknąć nieba. Gdy skończyła się jesień i mróz zaczął mocno doskwierać, a huśtawkę pokrył biały, miękki puch ty robiłeś sobie przerwę. Ale wiedziałeś, że gdy tylko przyjdzie wiosna wrócisz na swoje miejsce i zaczniesz znowu próbować. Nie myślałeś ile jeszcze prób przed tobą i ile niepowodzeń, bo wierzyłeś, że kiedyś przyjdzie dzień, gdy uda ci się dotknąć nieba.
***
Dorosłeś. Teraz nie mieszkasz już na odrapanym blokowisku, tylko masz piękny domek z ogródkiem. Masz cudowną żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Ostatniej wiosny własnoręcznie wykonałeś im huśtawkę. Była piękna, duża i drewniana. Łańcuchy nie skrzypiały a siedzenie było bardzo wygodne. Dzieci często z niej korzystały i widziałeś, że są zachwycone. Pewnego letniego, leniwego popołudnia poszedłeś spędzić trochę czasu z synem. On chciał się pohuśtać. Szybko wdrapał się na huśtawkę i powoli zaczął się bujać, ty na chwilę się zamyśliłeś. Z rozmyślań wyrwał cię jego wesoły głos: - Tatusiu, a wiesz czego teraz najbardziej bym chciał? - Czego synku? - Chciałbym nogami dotknąć nieba - odpowiedział z szerokim uśmiechem i z blaskiem w oczach. - Myślisz, że kiedyś mi się to uda? - domagał się odpowiedzi. - Na pewno.
Wieczorem pojechałeś na swoje rodzinne podwórko. Huśtawka była w jeszcze gorszym stanie niż za czasów twojego dzieciństwa. Widać było, że nikt z niej dawno nie korzystał. Usiadłeś na niej i w momencie, gdy mocno zaskrzypiała wszystko wróciło. Przypomniałeś sobie swoje dziecięce nadzieje i plany. Przypomniałeś sobie jak w dni takie jak dziś siadałeś i wyobrażałeś sobie swoją przyszłość. Przypominałeś sobie swój codzienny rytuał - najpierw siadałeś, zaczynałeś się lekko bujać, potem coraz mocniej i mocniej, a twoją głowę powoli wypełniały kolejne marzenia. W tym jedno najważniejsze. Żeby dotknąć nieba.