wtorek, 29 grudnia 2015

Szklany człowiek - pozwól się rozbić

szkło I szklany człowiek I motywacja


Znasz te zestawienia, gdzie są dwa typy ludzi? No wiesz na przykład jedni wolą pepsi, a inni colę lub jedni widzą sukienkę biało - złotą, a inni niebiesko - czarną. Są też ludzie, na których wrażenie robią słowa: możesz wszystko, myśl pozytywnie, wystarczy tylko chcieć. Powtarzają słowa jestem zwycięzcą i potem jak burza biegną po swój upragniony sukces. Jest też drugi typ. Tak zwany szklany człowiek. I właśnie o nim będzie dzisiejszy post.

Dlaczego szklany? Jest taka piosenka chłopaków z Myslovitz o takim właśnie tytule. "Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart" - to zdanie najlepiej opisuje szklanego człowieka. W sumie na tym mogłabym zakończyć i przejść dalej, ale pozwól, że trochę bardziej przybliżę Ci jego postać. Niech to będzie Krzysiek.

Krzysiek pracuje w korpo. Ale nie, że garnitur od Armaniego, a każda przerwa w gabinecie asystentki. Krzysiek jest tylko księgowym. Na obiady chodzi do baru mlecznego nieopodal lub w dniu wypłaty zaszaleje i skusi się się na prawdziwego kebsa od tego Turka, który, ma budkę naprzeciwko jego bloku. Po pracy najchętniej  zaprosiłby kumpli na jakiś meczyk i piwko, ale po pierwsze nie ma kolegów, a po drugie mieszka z matką, a ona woli oglądać losy Natalki z M jak miłość niż patrzeć na 22 facetów latających za piłką. Zamyka się więc w pokoju z paczką chipsów i puszką piwa i włącza sobie jakiś film. Po tak fascynującym dniu kładzie się do łóżka. Jak co wieczór patrzy na ścianę. Jest tam jego duma. Dyplom za trzecie miejsce w konkursie na najlepszy wiersz o miłości. To było jeszcze w liceum. Wtedy lubił pisać. Chciał być poetą, ale mamusia powiedziała, że z niego taki poeta jak z niej miss Polonia. I, że lepiej by został księgowym, z tego przynajmniej jest jakiś pożytek, a poza tym wujek Staszek jest księgowym i całkiem dobrze zarabia. Ostatnio byli z Grażynką na wakacjach. W Egipcie. Tak więc Krzysiek idąc za radą mamy i przykładem wujka Staszka będzie księgowym. W sumie to nigdy specjalnie nie przepadał za matematyką, a jedyne cyferki z jakimi chciałby mieć do czynienia to stan konta po wydaniu jego najnowszego tomiku poezji, ale przecież jego mama wie lepiej co dla niego dobre. Więc uczy się i męczy, potem zdaje maturę - nawet całkiem nieźle - no i studia. Męczy się chłopak przez te pięć lat, nieraz bywa naprawdę ciężko, raz nawet przez to płakał, ale akurat tego wieczoru ojciec do niego przyszedł i powiedział, że płaczą tylko baby i pedały, a nie prawdziwi mężczyźni. Dodał, że z niego już raczej nic nie będzie. Więc Krzysiek już nie płacze. Z trudem skończył studia. Potem szybko przekonał się, że na te wakacje w Egipcie, o których marzył po nocach, i które wujek Staszek wspomina przy okazji każdego spotkania, będzie musiał jeszcze trochę zaczekać. Zresztą z kim miałby tam jechać? Mamusi nie chce przysparzać stresu, bo ona boi się latać, znajomych i dziewczyny brak. Miał kiedyś kolegę Kamila, też lubił pisać. Każde wakacje spędzał na zmywaku w Londynie, potem poznał tam kilku gości, założyli zespół, Teraz jeździ po Anglii i koncertuje. I pisze swoje piosenki, ma świetne teksty. Szczęściarz z tego Kamila, udało mu się. Jemu rodzice też kazali iść na medycynę bo po tym na pewno znajdzie pracę. Ale on ich nie posłuchał. Wariat z niego. Kiedyś napisał do Krzyśka z trasy, spytał co u niego. Ten odpowiedział, że pracuje w korpo. W Warszawie. Na co Kamil stwierdził, że straszna pierdoła z niego. No tak, pierdoła. Po tym kontakt się urwał. Z dziewczynami to też nie jest taka prosta sprawa. Podkochuje się w Marioli, koleżance z pracy. Nogi jak u gazeli, szyja jak u żyrafy,a oczy jak u kota z Shreka. Kiedyś byli na kilku randkach, pocieszał ją nawet jak chłopak ją rzucił. Ona mu się odwdzięczyła najlepiej jak umiała. Nazwała go swoim PRZYJACIELEM. Następnego dnia widział ją już z Wojtkiem. On też miał coś ze Shreka - twarz. Mądrością nie grzeszy, ale ma najnowszy model Ferrari, a Mariola lubi szybkie samochody. Naszemu bohaterowi znowu nie wyszło.

Jest nikim. Do niczego się nie nadaje. Nic nie umie. Jego życie to jedno wielkie pasmo niepowodzeń. Płynie wolno, nic ciekawego się nie dzieje. Jest przeźroczysty. Szklany. 

Dzień za dniem narasta w nim frustracja. Najpierw są małe rysy, potem pojawiają się pęknięcia, aż przychodzi moment gdzie rozbija się na drobne kawałeczki. Już nie chce być szklany. 

Pakuje swoje rzeczy, zwalnia się z korpo, wyjeżdża w Bieszczady. I tam pisze. Nie ma z tego kokosów,ale ma coś cenniejszego - szczęście. 

To jest właśnie ten drugi rodzaj motywacji. Ten moment, gdy jesteś już na dnie i w sumie nie masz nic do stracenia. Jest Ci wszystko jedno. I spadasz. Jak ten kieliszek po wódce, którą samotnie piłeś w domu, i gdy szedłeś się położyć lekko wstawiony zrzuciłeś go na posadzkę w kuchni. Widziałeś jak się rozbija i stwierdziłeś, że po tylu latach Ty też tak chcesz, też chcesz się rozbić. A potem zacząć budować siebie od nowa. Z jakiego materiału? Możesz być kamieniem. twardym i niedostępnym. Nie do złamania. Możesz być gliną. Co prawda będziesz musiał się trochę przypalić, żeby jakiś malutki deszczyk nie zrobił z Ciebie błota, ale wiesz, że warto.  Albo możesz znowu być ze szkła. Tylko kolorowego. Będziesz witrażem, prze który w letni dzień wpadają promienie słońca i robią tęczowe cienie. Ty wybierasz. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz