poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Huśtawka

04:19
huśtawka I plaża I morze I dzieciństwo


Kiedy tylko pierwsze promienie wiosennego słońca zaczęły nieśmiało przeganiać zimę, razem z dzieciakami z podwórka pobiegliście na plac zabaw. Nie był supernowoczesny - karuzela była zardzewiała, mocno skrzypiała i trzeba było mieć dużo siły żeby ją rozkręcić. W piaskownicy było pełno butelek po piwie i psich odchodów, a zjeżdżalnia była połamana. No i była jeszcze huśtawka. Ona była najważniejsza.

Ta też nie była idealna. Duża, zardzewiała, miała małe siedzenie, a gdy za mocno się huśtałeś to cały jej szkielet się ruszał. Ale to nic. I tak każdy się do niej ścigał. Gdy tylko była wolna chwila biegłeś żeby chwilę się pohuśtać, odpocząć, pomarzyć. Były dwie rzeczy, które chciałeś zrobić na tej huśtawce. Po pierwsze chciałeś z niej zeskoczyć. To było relatywnie proste do zrobienia. Na początku był strach i obawa, że może ci się coś stać, ale chęć pokazania przed kolegami, że nie jesteś tchórzem była zdecydowanie silniejsza. Po kilku próbach udało się. Byłeś z siebie bardzo dumny no i co ważniejsze zyskałeś szacunek na podwórku.

Druga opcja była zdecydowanie trudniejsza. Za każdym razem, gdy siadałeś na huśtawce marzyłeś o tym żeby nogami dotknąć nieba. Codziennie przychodziłeś i próbowałeś tego dokonać. Gdyby ci się to udało nie tylko miałbyś szacunek kolegów, ale też inni - może nawet cała Polska - dowiedzieliby się o twoim wyczynie. Byłbyś pierwszym dzieckiem, które dotknęło nieba huśtając się. To byłoby niesamowite!

Mimo ciągłych niepowodzeń nie poddawałeś się. Przychodziłeś i starałeś się rozhuśtać jak najmocniej i jak najbardziej wyciągnąć nogi. Wszystko po to, aby dotknąć nieba. Gdy skończyła się jesień i mróz zaczął mocno doskwierać, a huśtawkę pokrył biały, miękki puch ty robiłeś sobie przerwę. Ale wiedziałeś, że gdy tylko przyjdzie wiosna wrócisz na swoje miejsce i zaczniesz znowu próbować. Nie myślałeś ile jeszcze prób przed tobą i ile niepowodzeń, bo wierzyłeś, że kiedyś przyjdzie dzień, gdy uda ci się dotknąć nieba.

                                                                                                                  ***

Dorosłeś. Teraz nie mieszkasz już na odrapanym blokowisku, tylko masz piękny domek z ogródkiem. Masz cudowną żonę i dwójkę wspaniałych dzieci. Ostatniej wiosny własnoręcznie wykonałeś im huśtawkę. Była piękna, duża i drewniana. Łańcuchy nie skrzypiały a siedzenie było bardzo wygodne. Dzieci często z niej korzystały i widziałeś, że są zachwycone. Pewnego letniego, leniwego popołudnia poszedłeś spędzić trochę czasu z synem. On chciał się pohuśtać. Szybko wdrapał się na huśtawkę i powoli zaczął się bujać, ty na chwilę się zamyśliłeś. Z rozmyślań wyrwał cię jego wesoły głos: - Tatusiu, a wiesz czego teraz najbardziej bym chciał? - Czego synku? - Chciałbym nogami dotknąć nieba - odpowiedział z szerokim uśmiechem i z blaskiem w oczach. - Myślisz, że kiedyś mi się to uda? - domagał się odpowiedzi. - Na pewno.

Wieczorem pojechałeś na swoje rodzinne podwórko. Huśtawka była w jeszcze gorszym stanie niż za czasów twojego dzieciństwa. Widać było, że nikt z niej dawno nie korzystał. Usiadłeś na niej i w momencie, gdy mocno zaskrzypiała wszystko wróciło. Przypomniałeś sobie swoje dziecięce nadzieje i plany. Przypomniałeś sobie jak w dni takie jak dziś siadałeś i wyobrażałeś sobie swoją przyszłość. Przypominałeś sobie swój codzienny rytuał - najpierw siadałeś, zaczynałeś się lekko bujać, potem coraz mocniej i mocniej, a twoją głowę powoli wypełniały kolejne marzenia. W tym jedno najważniejsze. Żeby dotknąć nieba.



czwartek, 24 marca 2016

Życie bez filtra

02:26

Dzwonek głośno przerwał waszą zabawę. Z niechęcią Ty i twoi koledzy idziecie ociągającym się krokiem na lekcję. No tak znowu pszyra. Ciekawe czego odkrywczego się dziś dowiesz. Wchodzisz do klasy, siadasz w ostatniej ławce, z lekką niechęcią wyciągasz podręcznik i zeszyt. Na tablicy wielkimi, drukowanymi literami napisany jest temat: ZANIECZYSZCZENIA POWIETRZA. Trochę już o tym słyszałeś. Mama w domu zawsze upomina Cię żebyś oszczędzał wodę, zawsze gasił światło, gdy wychodzisz z pokoju i segregował śmieci. Dziś oprócz tego dowiadujesz się, że na wielkich kominach fabryk powinny być zakładane filtry. Dzięki temu powietrze będzie czystsze. Musisz wieczorem spytać taty cz na jego fabryce też są takie filtry.

Lato 2010. Pojechaliście z całą rodziną nad morze.Ty, twoi kuzyni, z którymi nie widziałeś się kilka lat i wasi rodzice. Znaleźliście mało uczęszczaną plażę i teraz korzystacie do woli. Po długiej i orzeźwiającej kąpieli w morzu postanowiłeś się chwilę poopalać. Zimą często chorowałeś, więc teraz czas nabrać trochę kolorów. Wybiegasz z wody i od razu padasz na ręcznik. Szum morza, lekki wiatr i gorące promienie słońca, które lekko muskają twoją skórę, sprawiają, że powoli odpływasz. Tą sielankową atmosferę przerywa stanowczy głos mamy. Prosi żebyś posmarował się kremem. Z filtrem.

Maj 2016. Matury skończone, więc w końcu możecie się wybrać na wymarzonego tripa do Londynu, którego planowaliście już od września. Ostatni egzamin za wami, walizki spakowane, bilety gotowe. Ahoj przygodo! Najpierw cały dzień zwiedzania, a wieczorem impreza. Mieszkacie u twojej koleżanki jeszcze z podstawówki, zaprosiła też kilku swoich znajomych, więc melanż się kręci. Tańczycie, pijecie, rozmawiacie. Poznałaś dziś mnóstwo nowych znajomych, z każdym zamieniasz kilka zdań, robicie sobie razem selfie, wygłupiacie się. Następnego dnia, gdy już dochodzicie do siebie, idziecie na dalsze zwiedzanie. Fotka z Big Benem, fotka z London Eye, fotka przy Buckingham Palace. Nocny powrót do domu. Wyjazd bardzo udany, Ty się świetnie bawiłaś, to było najlepsze rozpoczęcie wakacji życia, jakie tylko sobie mogłaś wymarzyć. Teraz czas pochwalić się tym na Instagramie. Szukasz najlepszych zdjęć, wybierasz i teraz najważniejsza część - obróbka. Nie musisz martwić się tym, że kilku masz okropne wory pod oczami, a na jednym z nich bardzo dokładnie widać wszystkie twoje pryszcze. Wystarczą filtry, one załatwią cały problem.

Filtry. Mam wrażenie, że z instagramowej rzeczywistości bardzo płynnie przeszły na realne życie. Nakładamy je już nie tylko na niezbyt doskonałe zdjęcia, ale też na nasze emocje, relacje, na pracę szkołę i rodzinę. Nauczyliśmy się, że czarno-biały filtr pasuje do wszystkiego i po nim każdy wygląda dobrze, że nawet najsmutniejszy dzień możne mocno podkręcić zabawą kontrastem i kolorami, że każdą rzecz można rozjaśnić. A gdyby tak spróbować żyć bez filtra, z całą, nie zawsze wyrazistą i mocną paletą barw? Gdyby tak niepotrzebnie nie zaznaczać kontrastów, nie rozjaśniać życia?

Świat, który jest otacza, jest na tyle piękny i kolorowy, że nie potrzebuje filtrów. Do okien puka już wiosna, przyroda budzi się do życia. Robi to naturalnie, w swoim czasie, tak jak jej się podoba, bez niepotrzebnych dodatków. Weźmy z niej przykład,zacznijmy powili się budzić. Bez filtra.









,

czwartek, 31 grudnia 2015

Przepis na najlepszą noworoczną sałatkę!

00:10
sałata I miska I stół I drewno I sałatka


Dziś najbardziej szalona noc kończąca – mam nadzieję udany – 2015 rok. Kreacje już gotowe, fryzury wymyślone, a kieliszki tylko czekają, by wypełniły się morzem szampana. Ale chwileczkę! Czym byłaby udana impreza bez pysznego jedzenia? To jedna z tych chwil, gdzie zazwyczaj stoły uginają się pod ilością jadła. Dlatego dzisiaj postanowiłam sprzedać Wam  jeden z moich sprawdzonych przepisów na najlepszą sałatkę jaką kiedykolwiek jedliście. Co prawda w kuchni przypominam bardziej Dorotę Wellman niż Magdę Gessler, ale zapewniam Was, że na tej recepturze się nie zawiedziecie. Pamiętajcie żeby  każdego z wymienionych niżej składników było jak najwięcej, najlepiej tyle, by starczyło na cały rok. Jesteście gotowi? No to zaczynamy!
Składniki:
  •     Radość – w  bardzo dużych ilościach, to podstawa naszego dania. Najlepiej pokroić i rozrzucać wszędzie tam, gdzie to możliwe – do pracy, wtedy, gdy szef nie patrzy zbyt miło, na uczelnię, bo kolejka do dziekanatu kończąca się przy automacie do kawy będzie przyjemniejsza, na przejściu dla pieszych, by innym się milej czekało i w sklepie, bo może następnym razem pani ekspedientka pozwoli  wam być winnym tego grosika.
  •     Wdzięczność – wycisnąć jak najwięcej i polać obficie wszystko. To, że sąsiad robi remont o 7 rano, w czasie, gdy ty wolałbyś jeszcze chwilę poprzytulać się z Morfeuszem, bo słyszysz i masz gdzie spać. To, że spóźniłeś się na tramwaj i musisz biec na zajęcia zaczynające się za 5 minut, bo masz nogi, możesz biegać i ten pączek ze śniadania jakoś łatwiej się spala. I to, że akurat wyładował ci się telefon, bo możesz choć przez chwilę być offline i zagadać do tej pięknej dziewczyny siedzącej obok w autobusie.
  • Wiara – posypać mocno każdą, nawet najmniejszą myśl. Że może jednak nie jesteś taki beznadziejny, skoro udało ci się trafić do kosza za każdym razem. Że po humanie nie skończysz w McDonaldzie, tylko będziesz kręcił świetne filmy, bo masz do tego ogromny talent. Że w końcu zdasz na to prawo jazdy, bo ostatnim razem wreszcie udało ci się nie wymusić pierwszeństwa.
  •   Szacunek – podobnie jak z radością pokroić i dodawać wszędzie. Do sąsiada z naprzeciwka, bo mimo tego, że tyle razy mu tłumaczyłeś, że Bronisław Komorowski to marionetka i szogun, on i tak na niego zagłosował w wyborach. Do Sebka z bloku obok – bo wiesz co się liczy - szacunek ludzi ulicy. Do twojego katechety, bo mimo tego, że świetnie zdaje sobie sprawę z tego, że połowa klasy to gimboateiści to i tak ma odwagę mówić im o Bogu.
  • Przebaczenie – dodać tam, gdzie czuć, że czegoś brakuje. Przebacz sobie, bo ostatniego wieczoru zamiast uczyć się na sprawdzian z pszyry, wolałeś grać w LOL – a, a teraz jest ci głupio bo tylko ty dostałeś pałę. Tej pani w tramwaju, która na miejsce gdzie ty mogłeś usiąść padnięty po WF – ie, postawiła swoje bardzo zmęczone reklamówki z Biedronki. Ojcu, bo obiecał, że pojedziecie na rowery w tą niedzielę, a teraz leży i ogląda telewizor.

W każdej sałatce ważne są przyprawy. Nadają jej smaku i aromatu i sprawiają, że wszystkie składniki łączą się w jedną całość i doskonale się uzupełniają. My do tej potrawy potrzebujemy tylko jednego. Miłości. Tak więc bierzcie i sypcie ile możecie, nie krępujcie się! Posypcie najpierw siebie, abyście wiedzieli, że w sumie to całkiem fajni jesteście, no i jakoś tak głupio spędzać czas w towarzystwie kogoś, kogo się nie lubi. Potem posypcie innych – niech też poczują się wartościowi, ważni i potrzebni.
Pamiętajcie, że wszystko razem musicie porządnie ze sobą wymieszać. Osobne też jest dobre, ale wspólnie  daje tak wyjątkowy smak i aromat, że próbując raz, ciągle będziecie chcieli więcej.


Sałatka zalecana każdemu. Bez glutenu, dietetyczna, dla wegetarian, mięsożerców, pastafarian i wyznawców latającego potwora spaghetti. Składników spokojnie wystarczy wam na cały rok, a może nawet na trochę dłużej. Tak więc nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć wam smacznego. Besos!

wtorek, 29 grudnia 2015

Szklany człowiek - pozwól się rozbić

szkło I szklany człowiek I motywacja


Znasz te zestawienia, gdzie są dwa typy ludzi? No wiesz na przykład jedni wolą pepsi, a inni colę lub jedni widzą sukienkę biało - złotą, a inni niebiesko - czarną. Są też ludzie, na których wrażenie robią słowa: możesz wszystko, myśl pozytywnie, wystarczy tylko chcieć. Powtarzają słowa jestem zwycięzcą i potem jak burza biegną po swój upragniony sukces. Jest też drugi typ. Tak zwany szklany człowiek. I właśnie o nim będzie dzisiejszy post.

Dlaczego szklany? Jest taka piosenka chłopaków z Myslovitz o takim właśnie tytule. "Bo nie ma we mnie nic i nic nie jestem wart" - to zdanie najlepiej opisuje szklanego człowieka. W sumie na tym mogłabym zakończyć i przejść dalej, ale pozwól, że trochę bardziej przybliżę Ci jego postać. Niech to będzie Krzysiek.

Krzysiek pracuje w korpo. Ale nie, że garnitur od Armaniego, a każda przerwa w gabinecie asystentki. Krzysiek jest tylko księgowym. Na obiady chodzi do baru mlecznego nieopodal lub w dniu wypłaty zaszaleje i skusi się się na prawdziwego kebsa od tego Turka, który, ma budkę naprzeciwko jego bloku. Po pracy najchętniej  zaprosiłby kumpli na jakiś meczyk i piwko, ale po pierwsze nie ma kolegów, a po drugie mieszka z matką, a ona woli oglądać losy Natalki z M jak miłość niż patrzeć na 22 facetów latających za piłką. Zamyka się więc w pokoju z paczką chipsów i puszką piwa i włącza sobie jakiś film. Po tak fascynującym dniu kładzie się do łóżka. Jak co wieczór patrzy na ścianę. Jest tam jego duma. Dyplom za trzecie miejsce w konkursie na najlepszy wiersz o miłości. To było jeszcze w liceum. Wtedy lubił pisać. Chciał być poetą, ale mamusia powiedziała, że z niego taki poeta jak z niej miss Polonia. I, że lepiej by został księgowym, z tego przynajmniej jest jakiś pożytek, a poza tym wujek Staszek jest księgowym i całkiem dobrze zarabia. Ostatnio byli z Grażynką na wakacjach. W Egipcie. Tak więc Krzysiek idąc za radą mamy i przykładem wujka Staszka będzie księgowym. W sumie to nigdy specjalnie nie przepadał za matematyką, a jedyne cyferki z jakimi chciałby mieć do czynienia to stan konta po wydaniu jego najnowszego tomiku poezji, ale przecież jego mama wie lepiej co dla niego dobre. Więc uczy się i męczy, potem zdaje maturę - nawet całkiem nieźle - no i studia. Męczy się chłopak przez te pięć lat, nieraz bywa naprawdę ciężko, raz nawet przez to płakał, ale akurat tego wieczoru ojciec do niego przyszedł i powiedział, że płaczą tylko baby i pedały, a nie prawdziwi mężczyźni. Dodał, że z niego już raczej nic nie będzie. Więc Krzysiek już nie płacze. Z trudem skończył studia. Potem szybko przekonał się, że na te wakacje w Egipcie, o których marzył po nocach, i które wujek Staszek wspomina przy okazji każdego spotkania, będzie musiał jeszcze trochę zaczekać. Zresztą z kim miałby tam jechać? Mamusi nie chce przysparzać stresu, bo ona boi się latać, znajomych i dziewczyny brak. Miał kiedyś kolegę Kamila, też lubił pisać. Każde wakacje spędzał na zmywaku w Londynie, potem poznał tam kilku gości, założyli zespół, Teraz jeździ po Anglii i koncertuje. I pisze swoje piosenki, ma świetne teksty. Szczęściarz z tego Kamila, udało mu się. Jemu rodzice też kazali iść na medycynę bo po tym na pewno znajdzie pracę. Ale on ich nie posłuchał. Wariat z niego. Kiedyś napisał do Krzyśka z trasy, spytał co u niego. Ten odpowiedział, że pracuje w korpo. W Warszawie. Na co Kamil stwierdził, że straszna pierdoła z niego. No tak, pierdoła. Po tym kontakt się urwał. Z dziewczynami to też nie jest taka prosta sprawa. Podkochuje się w Marioli, koleżance z pracy. Nogi jak u gazeli, szyja jak u żyrafy,a oczy jak u kota z Shreka. Kiedyś byli na kilku randkach, pocieszał ją nawet jak chłopak ją rzucił. Ona mu się odwdzięczyła najlepiej jak umiała. Nazwała go swoim PRZYJACIELEM. Następnego dnia widział ją już z Wojtkiem. On też miał coś ze Shreka - twarz. Mądrością nie grzeszy, ale ma najnowszy model Ferrari, a Mariola lubi szybkie samochody. Naszemu bohaterowi znowu nie wyszło.

Jest nikim. Do niczego się nie nadaje. Nic nie umie. Jego życie to jedno wielkie pasmo niepowodzeń. Płynie wolno, nic ciekawego się nie dzieje. Jest przeźroczysty. Szklany. 

Dzień za dniem narasta w nim frustracja. Najpierw są małe rysy, potem pojawiają się pęknięcia, aż przychodzi moment gdzie rozbija się na drobne kawałeczki. Już nie chce być szklany. 

Pakuje swoje rzeczy, zwalnia się z korpo, wyjeżdża w Bieszczady. I tam pisze. Nie ma z tego kokosów,ale ma coś cenniejszego - szczęście. 

To jest właśnie ten drugi rodzaj motywacji. Ten moment, gdy jesteś już na dnie i w sumie nie masz nic do stracenia. Jest Ci wszystko jedno. I spadasz. Jak ten kieliszek po wódce, którą samotnie piłeś w domu, i gdy szedłeś się położyć lekko wstawiony zrzuciłeś go na posadzkę w kuchni. Widziałeś jak się rozbija i stwierdziłeś, że po tylu latach Ty też tak chcesz, też chcesz się rozbić. A potem zacząć budować siebie od nowa. Z jakiego materiału? Możesz być kamieniem. twardym i niedostępnym. Nie do złamania. Możesz być gliną. Co prawda będziesz musiał się trochę przypalić, żeby jakiś malutki deszczyk nie zrobił z Ciebie błota, ale wiesz, że warto.  Albo możesz znowu być ze szkła. Tylko kolorowego. Będziesz witrażem, prze który w letni dzień wpadają promienie słońca i robią tęczowe cienie. Ty wybierasz. 


niedziela, 13 grudnia 2015

5 filmów do obejrzenia na święta

10:12
para | film | telewizor


Boże Narodzenie za pasem. W sklepach kolejki jak za czasów PRL - u, święty Mikołaj już zagląda na swoją listę niegrzecznych dziewczynek - żeby wiedział komu ma przynieść rózgi, wiadomo - a mamy i babcie uskuteczniają akcję umyj okno dla Jezusa. I tak przez cały grudzień. I gdy nadchodzi ten magiczny czas czekamy na to, by móc w spokoju i z radością kultywować świąteczne tradycje. Pewnie w tym miejscu pomyśleliście o dzieleniu się opłatkiem, kolacją wigilijną czy rozmawianiem z waszym kotem, dlaczego w tym roku myszek było tak mało, ale nie o tym mówię. Wiecie o czym marzą te wszystkie Grażyny po tym jak już zrobiły jedzenia tyle, że nawet gdyby na święta zjechały się wszystkiego chytre baby z Radomia, to i tak by jeszcze zostało. Albo ci wszyscy Janusze, którzy przed świętami tak oświetlili swoje domy, że świecą się bardziej niż gwiazdka betlejemska. Są jeszcze zmęczeni ciągłymi kartkówkami uczniowie, no i studenci, którzy przedzierali się przez zatłoczone dworce po to, żeby tylko zdążyć na barszczyk z uszkami do mamusi. Powiem Wam o czym oni wszyscy marzą. O tym, by usiąść i odpocząć. A gdzie się najlepiej odpoczywa, jak nie przed telewizorem. I tu dochodzimy do sedna. Co oglądać? Oprócz Kevina oczywiście, no bo jak to Wigilia bez Kevina? Ale są jeszcze całe dwa dni. I co wtedy? Spokojnie, nie panikujcie. Specjalnie na tę okazję przygotowałam dla Was listę pięciu filmów, które warto obejrzeć w święta.


     Listy do M.


mikołaj | para | łóżko


Ten film to dowód na to, że Mikołaj jednak istnieje. I okazuje się, że to wcale nie jest miły, siwy, starszy pan, ale niezły z niego łobuz. Oprócz tego jest też kilka innych wątków. Dowiecie się, że Amor czasem naprawdę strzela swoją strzałą, tylko, że jest ona w postaci kulki śniegu, poznacie oryginalne danie na świąteczny stół i przekonacie się, że czasem dla dobra związku warto zgubić się w lesie. Ostatnim, ale nie mniej ważnym elementem tego filmu jest muzyka. Jeśli ktoś jest nieprzekonany do polskich komedii, warto zobaczyć Listy do M chociażby ze względu na piosenki. What the world needs now is love, sweet love to moja ulubiona, idealnie wpasowuje się w klimat filmu.


     Holiday


wanna | kobieta | dom

Znacie to wyrażenie spierdolić jak najdalej? Pewnie, że znacie. Każdy z nas ma czasem takie dni, że nic tylko zaszyć się w przytulnej chatce gdzieś w górach. Bohaterkom tej komedii też towarzyszyło to uczucie. Po swoich zawodach miłosnych znalazły się przez internet i postanowiły zamienić domami na dwa tygodnie. I tak Iris z mroźnej Anglii przeniosła się do Los Angeles, a Amanda z miasta aniołów wywędrowała do uroczej, angielskiej wioski. I jak to w życiu bywa, to przed czym najbardziej uciekały i od czego chciały odpocząć właśnie w tych miejscach je dopadło. No i słówko dla męskiej części widowni. Warto zobaczyć ten film dla pięknej Cameron Diaz.

    Harry Potter


harry potter | jadalnia | choinki


Mówi się, że święta to magiczny okres w roku. Więc skoro tak jest, to dlaczego nie doprawić go jeszcze odrobią magii. Albo nawet nie szczyptą, a całą garścią. A w Harrym jej nie brakuje. Są smoki, czarownice, przypominający trochę Mikołaja profesor Dumbledore. I jest cudowny klimat ze wspaniałą ścieżką dźwiękową. Jeśli chodzi o święta to polecam trzy pierwsze części, bo tam najbardziej można dostrzec ten klimat. No i jest to, co wszyscy w świętach lubimy najbardziej - dużo śniegu, dużo prezentów i dużo jedzenia.


    Czekając na cud 



kobiety | choinki | ulica



Trafiłam na niego przypadkiem, ale ujął mnie tak bardzo, że teraz nie wyobrażam sobie świąt bez niego. Bo wiecie, Boże Narodzenie to nie tylko ten czas gdzie wszyscy się kochają, a problemy znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Są ludzie, dla których to właśnie święta są najtrudniejszym okresem w roku, bo na przykład mają chorą matkę, albo chorobliwie zazdrosnego chłopaka. I wtedy, właśnie w ten magiczny okres te najgłębiej skrywane problemy wychodzą. I często bardzo ciężko jest sobie z nimi poradzić. I właśnie to starają się zrobić bohaterowie tego filmu. Chcą, aby ciepło świątecznego blasku otuliło także ich serca.


     Opowieść Wigilijna 


stół | jedzenie | świece | ludzie

  I na sam koniec świąteczny klasyk. Święta to taki czas, gdzie warto dostrzegać drugiego człowieka. I właśnie z tym Ebenezr Scrooge miał problem. On widział tylko siebie. Nawet nie zdawał sobie sprawy jak bardzo to mu szkodzi. Ale od czego są przyjaciele. Czasem nawet martwi mogą się na coś przydać. Dzięki wizycie z zaświatów, Scrooge przekonał się o co chodzi w tej całej magii świąt. I Wam po obejrzeniu tego filmu też tego życzę.

To są filmy, bez których święta nie są dla mnie takie same. Nawet, gdy któryś z nich oglądam po raz setny to i tak wynoszę z niego jakąś naukę, zachętę do działania, rzecz, dzięki której sprawię, że Boże Narodzenie będzie choć trochę lepsze. A Wy? Jakie filmy oglądacie w święta? Komentarze są Wasze!


niedziela, 6 grudnia 2015

Nie bądź Scroogem - podziel się!

11:48


Stacje radiowe puszczają Last Christmas, pod Lidlem już ustawia się kolejka po karpia, a twarz sąsiadki wydaje się jakaś milsza. Tak to ten moment. Wszystkie znaki na ziemi i niebie wskazują, że święta już tuż, tuż. A jak Boże Narodzenie to wiadomo - choinka, prezenty no i Kevin po kolacji. Mnie, za każdym razem, gdy już na dobre rozpoczyna się okres świąteczny przypomina się "Opowieść Wigilijna" Dickensa. Pamiętam, że omawialiśmy ją w podstawówce - wtedy jeszcze czytałam lektury - i od tego czasu zawsze w okresie przedświątecznym odświeżam ją sobie. Tak w skrócie "Opowieść Wigilijna" to historia Ebenzera Scrooge'a - samotnego właściciela kantoru. Scrooge miał jedną charakterystyczną cechę - był strasznym skąpcem. Nie lubił się dzielić ani pieniędzmi ani czasem. Później pojawia się duch jego zmarłego przyjaciela Marleya i przestrzega go przed taką postawą, a potem do akcji wkraczają jeszcze trzy inne duchy, ale nie będę Wam tu spoilerować, zainteresowanych odsyłam do książki. Tak sobie myślę, że każdy z nas przypomina takiego Scrooge'a. No bo pomyślcie ile razy mijaliście na ulicy jakąś potrzebującą osobę, a nie pomogliście jej. Ile razy ktoś w waszej szkole organizował zbiórkę ubrań dla ubogich dzieci, a wy nic nie daliście? Wiadomo, nikt nie jest idealny, ale czasem warto dać coś od siebie, a święta to najlepsza okazja do tego! Jest tyle wspaniałych akcji, w które możecie się włączyć, na każdym kroku organizowane są zbiórki żywności, ubrań i cała masa innych rzeczy! Postanowiłam zebrać tutaj kilka pomysłów. Matką Teresą się raczej nie staniecie, ale nie będziecie też Ebenezrem Scroogem, a to już bardzo dużo!

  1. Szlachetna paczka - mam nadzieję, że tej inicjatywy nie trzeba nikomu przedstawiać. Zasady są proste: wchodzicie na stronę i tam możecie wybrać rodzinę i zrobić jej paczkę lub wpłacić jakąś kwotę pieniędzy na konto. Pierwsza opcja jest trochę bardziej czasochłonna, ale za to jaka radość rodziny z prezentu!
  2. Furgonetka razem z fundacją OneDay połączyli siły i wpadli na świetny pomysł pomocy dzieciakom. Podobnie jak w Szlachetnej Paczce macie dwie opcje: albo wybieracie malucha i robicie mu super prezent albo nadajecie paczkę dla mamy, babci, chłopaka czy szefa za pomocą furgonetki i tym sposobem 5% dochodu idzie na cele fundacji. Brzmi fajnie prawda? No to teraz jakiś mały szoping i możecie pomagać!
  3. Lubicie śpiewać kolędy? Na pewno, każdy je lubi! A wiecie jak możecie waszym śpiewaniem sprawić komuś radość? Idźcie do ZOL - u lub do domu dziecka. Nie macie pojęcia jak ogromny uśmiech to wywoła na twarzach waszych słuchaczy! I wcale nie będzie im przeszkadzało to, że nie umiecie śpiewać, potwierdzone info!
  4. Jak jesteście totalnymi odludkami i nie lubicie wychodzić z domu to możecie wpłacić pieniądze na konto jakiejś fundacji, niekoniecznie takiej która najbardziej uaktywnia się w święta. Dwie już podałam wyżej, ale jest jeszcze cała masa innych, której czekają na waszą pomoc. Tak więc siadajcie do komputera, szukajcie i wpłacajcie. I pamiętajcie to nie muszą być duże kwoty, liczy się gest!
  5. Pewnie część z Was się jeszcze uczy, i gdy w szkole nie słychać tylko dzwonka na przerwę, ale też ten Mikołajowy, to robicie sobie paczki. I założę się, że nie wszystkim te prezenty się podobają. No bo serio tysięczny flakonik perfum (chyba, że to jakaś aluzja, że powinniście częściej korzystać z prysznica, no to wtedy zwracam honor)? Albo zestaw długopisów? Podrzucę Wam pomysł jak możecie uniknąć takich niechcianych prezentów. Złóżcie się na paczkę dla kogoś innego! Może w Waszej szkole jest ktoś, do kogo nie przyjdzie Mikołaj? Albo Gwiazdor, Dzieciątko, czy wujek przebrany za tego miłego pana z brodą. I co wtedy? Wtedy to Wy nim bądźcie! Przecież i tak dostaniecie paczki od rodziców, przyjaciół babć cioć i całej reszty rodziny, więc dlaczego nie możecie sobie w tym roku odpuścić klasowych prezentów i być Mikołajem dla kogoś, kto tego bardziej potrzebuje? To fajne, mówię Wam! 
No to jak już wiecie co macie robić? Jak chcecie to możecie przebrać się za Mikołaja, Gwiazdora czy kogo tam chcecie. Tylko pamiętajcie - nie bądźcie Scroogem! A jak macie jeszcze jakieś pomysły na pomoc, komentarze są Wasze!

niedziela, 15 listopada 2015

Cisza

15:03

Piątkowy wieczór. Zrelaksowana i zadowolona wróciłam do domu po spotkaniu. Z kubkiem gorącej herbaty w ręce, otulona ciepłym kocem włączyłam komputer z nadzieją na obejrzenie jakiegoś lekkiego filmu. Jeszcze tylko szybkie sprawdzenie Facebooka i można całkowicie poddać się błogiemu lenistwu. Nie sądziłam, że od tego momentu wszystko potoczy się inaczej.

Krótki wpis na jednej z grup: "Proszę o modlitwę za ataki w Paryżu". Jakie ataki, co się dzieje? Szybki rzut okiem na profile informacyjne i taka oto wiadomość: "Strzały i ekspolzje w Paryżu, kilkanaście osób nie żyje". Później informacja o bombach i zakładnikach.

Nie wierzyłam w to, co czytałam. Pierwsza myśl: dlaczego? Później próba znalezienia jakichś logicznych argumentów na całą tą sytuację. Bo nie rozumiem dlaczego w centrum Europy, w cywilizowanym kraju dzieją się takie rzeczy. Nie rozumiem dlaczego tak niewielu, urządziło piekło aż tylu ludziom.

Obserwuję to wszystko co dzieje się po zamachach i widzę dwa obrazki. Jeden to taki, gdzie ludzie krzyczą. Nie dosłownie i nie wszyscy, ale ciężko jest znaleźć mądry i wyważony komentarz na ten temat. Ludzie wzajemnie przerzucają się opiniami, zdjęciami, filmami. Rzucają w siebie wyzwiskami. Zmieniają swoje profilowe zdjęcia na flagę Francji, zapewniają o swoim wsparciu lub wyrażają głębokie oburzenie tym co się stało. Ale wiecie co? Oni o tym za chwilę zapomną. Wrócą do szkoły, na uczelnię, do pracy. W piątek wyskoczą na imprezę ze znajomymi. Na wakacje pojadą za granicę,może nawet do Paryża. Będą pokazywać dzieciom, że to właśnie w tym miejscu był zamach, że zginęło tylu ludzi, po czym odejdą. Bez chwili refleksji.

Drugi obrazek. Cisza. Ale to nie jest zwykła cisza. To cisza wynikająca z niedopowiedzeń. To jest ten stan, gdy uświadamiasz sobie, że po kłótni z dziewczyną nie powiesz przepraszam, bo poszła na koncert i już nie wróciła. To ta chwila, kiedy po tylu próbach przekonywania rodziców żeby puścili cię na Majorkę, chcesz osobiście powiedzieć przyjaciołom, że się udało i że jedziecie, ale nie zrobisz tego bo dostali kulką w serce, gdy akurat tamtędy przechodzili. To jest ten moment, w którym powiedziałeś o jedno kocham, przepraszam, dobrze, że jesteś, świetnie ci idzie, rób tak dalej za mało i wiesz, że nigdy tego nie naprawisz bo banda terrorystów postanowiła zrobić zamach w centrum Europy i padło na to, że twoi bliscy zginęli. Na tym drugim obrazku jest pustka i ból. I żadne słowa, deklaracje nie wypełnią tej pustki. Zmiana avatara, czy rzucone między grą w CSa, a przełączaniem na nowy odcinek ulubionego serialu nie ukoją bólu. Słowa "a nie mówiłem", czy próba odwetu nie sprawią, że ludzie, którzy stracili tam bliskich poczują się lepiej.

Odnoszę wrażenie, że w obliczu tej tragedii oblaliśmy egzamin z człowieczeństwa. Wszyscy. Poczynając od wielkich głów jak politycy, dziennikarze czy celebryci, a kończąc na zwykłym Kowalskim. Nakręcamy spiralę nienawiści, obrzucamy się błotem i udajemy ekspertów. I nie mówię teraz o tym, że nie powinniśmy dyskutować, czy zastanawiać się co zrobić, by do takich sytuacji już więcej nie dochodziło, ale uważam, że powinniśmy to robić z rozwagą i wyczuciem, a przede wszystkim z szacunkiem. Bo negatywne emocje tylko nakręcają tą spiralę.

Kończąc ten wpis nie będę oryginalna, gdy powiem, że patrząc na tę tragedię, powinniśmy zacząć cieszyć się życiem i je doceniać. Powinniśmy być wdzięczni za to, że na chwilę obecną możemy żyć w bezpiecznym kraju. Powinniśmy kochać swoich bliskich i przypominać im o tym jak najczęściej. Bo jak widać na przykładzie paryżan życie jest bardzo kruche i bardzo szybko, i niespodziewanie można je stracić.